piątek, 19 kwietnia, 2024
Jerzy JaśkowskiZdrowie

Żółtaczka po urodzeniu – Jerzy Jaśkowski

W Science Direct – 20 stycznia 2017 roku – ukazał się artykuł udowadniający, że żółtaczka noworodków ma związek z niskim poziomem witaminy D-3 u dzieci i matek. Okazuje się, że u 50 %  donoszonych noworodków i aż u 80% wcześniaków, stwierdza się żółtaczkę po urodzeniu.

Niemowlęta stają się ospałe, są trudności w karmieniu.

Ponieważ bilirubina może przenikać przez barierę krew – mózg, może dochodzić do ciężkiego, trwałego uszkodzenia mózgu.

Obecnie skutecznym sposobem leczenia jest fototerapia noworodków.

I mamy problem. W XIX wieku mieliśmy prawdziwą epidemię gruźlicy. Ta epidemia była związana ze zmianą warunków egzystencji dużych skupisk ludności.

Następowało masowe wywłaszczanie chłopów z pańszczyzny, w celu uzyskania taniej siły roboczej niezbędnej do dalszego rozwoju przemysłu. W erze pańszczyzny chłop miał chałupę z działką przyzagrodową i serwituty.

Po uwłaszczeniu musiał przenieść się do miasta. Żył w zagrzybionej suterenie i pracował w ciemnym pomieszczeniu po 14 – 16 godzin na dobę.

Dzieci chłopskie pracowały, pasąc gęsi na świeżym powietrzu, a dzieci robotnika gniły w suterenie, lub umierały podczas pracy w fabrykach.

Stąd epidemia gruźlicy i krzywicy u tych dzieci. A jakie leczenie ordynowano? Wyjazd w góry:

Bo górskie powietrze dobrze robi.

Oczywiście nie miało to nic wspólnego z górskim powietrzem, ale ze słońcem, czyli po prostu z witaminą D.

Gęste opary dymów fabrycznych i pobyt po 16 godzin w pomieszczeniach, uniemożliwiał korzystanie z boskiego wynalazku – promieni słonecznych – tworzących witaminę D w organizmie człowieka.

Po 100 latach mamy to samo.

Proszę mi pokazać położnika, ginekologa, który swojej podopiecznej w ciąży, zaleca wykonywanie co kilka tygodni badanie poziomu 25 OHD i żelaza?

Pomimo 50 lat doświadczeń akademickich, nie znam takiego przypadku w powojennej Polsce. A przecież już XIX wieczni pisarze opisywali jak kobiety – po urodzeniu dziecka – traciły włosy i zęby.

Czyli zamiast się uczyć na doświadczeniu minionych pokoleń, nauka odeszła od życia. Stosuje się fototerapie w leczeniu żółtaczki, podobnie jak w XIX wieku wyjazdy w góry.

Przecież istotą rzeczy – w obu przypadkach –  jest witamina D.

Brak tej wiedzy, to rezultat obcinania godzin nauki studentom medycyny z przedmiotów teoretycznych.

Ministerstwo Zdrowia zredukowało studia medyczne o ponad 1000 godzin, a Ewa Kopacz postawiła kropkę nad i, skracając studia medyczne z 8 lat – bezpośrednio po wojnie – do 5 lat!

Obecnie, 80 lat po wojnie, widzę nadal wyraźne objawy krzywicy u dzieci w pierwszym roku życia, w mieście wyższej uczelni medycznej!

Co  w takim razie jest w miasteczkach czy na wsi? 

Osoba będąca konsultantem krajowym z pediatrii – prof. T. Jackowska – zajmuje się częściej reklamą sprzedaży szczepionek zamiast przypominaniem, że przeczosy na potylicy są dowodem wprost, braku witaminy D u dziecka.

Wracamy do monopolu sprzedaży preparatów medycznych w Polsce. Niestety, jakość ich nie jest w żaden sposób kontrolowana.

Moje doświadczenie pokazuje jednoznacznie, że nie wszystkie witaminy D znajdujące się na rynku, posiadają taką samą jakość. Można wydać kupę pieniędzy, a poziom 25 OHD w surowicy dziecka, wcale nie wzrośnie.

Należy koniecznie wykonać – chociaż raz na rok – badanie 25OHD, i w zależności od stwierdzonego poziomu dawkować preparat.

Dzieciom do 3 roku życia nie należy podawać tranu!

Wątroba malucha nie jest jeszcze prawidłowo ukształtowana. Poza tym, preparaty pod nazwą tranu, są obecnie przygotowywane z ryb karmionych GMO i innymi świństwami.

W Norwegii czy Islandii, ryby hoduje się tak jak u nas świnie. Odradzam stanowczo zakup tego rodzaju produktów dla dzieci.

Znam przypadki podawania tranu – tego najdroższego – przez całą jesień, a po kuracji u dziecka stwierdzano niższy poziom 25 OHD, niż przed wypiciem 3 butelek takiego “tranu”.

Od razu można się zorientować jakiej jakości był to preparat. Niestety, ani Główny Inspektor Sanitarny, ani podległe mu placówki, nie kontrolują tranu i nie informują lekarzy, o jakości tych preparatów.

A niby w jakim celu?

dr n. med. Jerzy Jaśkowski

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *